Samochód w moim posiadaniu od lutego 2020.
SILNIK:
- 1ZZ-FE
- Valvoline 10W60
- Filtr oleju Knecht OC217
UKŁAD HAMULCOWY:
- Przód: tarcze 255 Rotinger GT, klocki Textar
- Tył tarcze 269 mm i klocki TRW
- Zaciski odmalowane na żółto
UKŁAD WYDECHOWY:
- ciężko powiedzieć co to jest, dwie rury, jakoś brzmi, szału nie robi
UKŁAD DOLOTOWY:
- Filtr powietrza Mahle LX 807
KOŁA:
- Lato: 17” Tomason TN1 8J ET35, Nokian Wetproof 225/45
- Zima: 16” Oem, Dębica Frigo 205/55
BODY:
- przedni zderzak polift z gumową dokładką
- przyciemnione światła przeciwmgielne przód i tył
- spoiler TTE
WNĘTRZE:
- Białe podświetlenie wyświetlaczy od zegarów i klimatyzacji
- Pomarańczowy zegarek i podświetlenie klimatyzacji jak w polifcie
- Gałka zmiany biegów od chyba Aurisa (?)
- Fotele i boczki skóra
AUDIO:
- Radio Kenwood DDX-4023BT
- Głośniki przód: Focal FOCAL R-165S2
- Głośniki tył: seria
- Wygłuszenie drzwi – pianka + maty
- Wygłuszenie tylnych boczków i nadkoli matami
Całkiem długa historia jak to wszystko poszło. (Ostrzegałem!)
Moja historia z Celi zaczęła się od NFS’a Undergrounda i modeli zabawkowych gdzieś w wieku siedmiu lat. Od tamtego czasu było powiedziane, że kiedyś sobie ten samochód kupię. I tak przez lata Celi została w głowie, podczas robienia prawka wróciłem jeszcze bardziej do tematu, zacząłem czytać forum, grupę na facebooku i ogólnie internet karmiąc głowę wiedzą i nabierając doświadczenia. Wiedziałem już wtedy na 100%, że szukam jakiejś Celi od generacji piątej do siódemki. Od małego byłem przekonany, że chcę siódemkę, ale potem widok szóstki w pakiecie TRD wywrócił mój światopogląd.
Wyszło jednak tak, że podczas dwuletnich poszukiwań czegoś sensownego i w granicach zdrowego rozsądku do wyboru były same siódemki z silnikiem 1ZZ. W pewną niedzielę na początku 2020 roku zostały wybrane z tatą trzy siódemki w różnych przedziałach cenowych w okolicach Łodzi i wyruszamy w trasę. Budżet 7 tysięcy (że niby). Pierwsza złom totalny. Od drugiej gość nie odbierał cały dzień telefonu, jedziemy oglądać trzecią. Srebrna, pakiet TTE (dokładka przednia, spoiler i wydech TTE) – bajera. Niestety, ale silnik bez remontu, właściciel nie był w stanie powiedzieć ile bierze oleju plus była nieudolnie pomalowana i gniła przy przedniej szybie. Decyzja – nie bierzemy, wracamy do domu z niczym. W drodze powrotnej dzwoni właściciel trzeciej i mówi „Skoro nie moja to może mojego brata by się spodobała?”, szybka zawrotka i oglądamy. Prawie 1:1 jak tamta wizualnie, braciaki sobie postanowili zrobić identyczne zabawki weekendowe. Ale ta była w dużo lepszym stanie, nie zgnita i z silnikiem po remoncie. Właściciel zrobił nią około 1000 km przez rok jak ją posiadał. Oczywiście była też odpowiednio droższa. Pojechaliśmy do bankomatu wypłacać pieniądze, a gościu zaczął ją sprzątać bo w ogóle nie planował jej teraz sprzedawać.

I tak właśnie stałem się posiadaczem tegoż egzemplarza. Pierwszą modyfikacją (mówię to oczywiście ironicznie) było założenie podtlenku LPG. Dlaczego? Miało to być auto na co dzień, do szkoły i do pracy oraz na dłuższe wycieczki. Dla mnie, czyli dwudziestoletniego chłopaka była to konieczność. Cała kasa poszła na zakup samochodu i instalacje lpg (i tak budżet został przekroczony dwukrotnie), także nie było mowy o innych działaniach. Jedyne co robiłem to ją odszczurzałem tanim kosztem czyli usunięcie wszelakiej maści ledów i innych pseudotuningowych rzeczy jak ledy migające w rytm muzyki w głośnikach. Po miesiącu wydarzył się mały incydent parkingowy (sam ze sobą) i uszkodziłem lewy bok. Szok i niedowierzanie, zero pieniędzy na naprawę, auto które miało być laleczką zostało uszkodzone i to przeze mnie. Zbiegło się to z panedmią i nauką zdalną. Trzeba było coś wymyślić, żeby trochę zakryć szkody dopóki nie uzbiera się kasy na naprawę. No i wleciała naklejka (śmiesznie to wygląda z perspektywy czasu, ale no cóż). Przy okazji zerwałem pasek z maski, który zakrywał zaszpachlowane wgniotki. No zrobił się gruz pełną gębą, a jeździć trzeba.


W okolicach lata 2020 zrobiłem kilka rzeczy we wnętrzu jak zmiana zmęczonej gałki biegów i mieszka oraz okropnych dywaników. Wleciało też obowiązkowo radio bluetooth z mikrofonem.


I tak sobie nadeszła jesień i decyzja, że blacharkę zostawiam na przyszły rok (chciałem zobaczyć co wyjdzie po pierwszej zimie). Uparłem się też na zderzak poliftowy. I taki udało się zakupić i tymczasowo założyć. Postanowiłem też sprzedać felgi od kół letnich, bo wizualnie przypominały mi kołpaki, a opony były łyse i mieliły na każdym starcie także poleciały na śmietnik.

Radość ze zderzaka nie trwała za długo. W zimę wybiegł mi kot pod koła i uszkodził dokładkę. Wrócił stary zderzak i zaczęło się poszukiwanie całej dokładki.

Zima to dalsze poszukiwania pomysłów, a zwłaszcza nowych felg na wiosnę. I tak stałem się posiadaczem białych Tomasonów TN1, które bardzo mi siadły, ale były trochę zmęczone życiem plus trzeba było kupić do nich inne nakrętki.

Kontrole oleju i zdziwienie, że gdzieś jednak ten olej delikatnie ucieka. Przyczyną okazała się uszczelka pokrywy zaworów (i jak się później okazało uszczelnienie miski olejowej). Pokrywa przy okazji została pomalowana na żółto.

Przyszła wiosna i zabrałem się za dalsze odszczurzanie. Poprzedni właściciel (albo za poprzedni) pomalował cały układ hamulcowy na czerwono bez ładu i składu - zaciski, bębny, tarcze kotwiczne, a nawet klocki (!). Przy okazji wymiany tarcz (klocki wymieniłem zimą), pomalowałem zaciski na żółto, a tarcze kotwiczne na czarno. Moim zdaniem o niebo lepiej to zaczęło wyglądać.


W kwietniu wróciły felgi z regeneracji i zostały kupione nowe opony letnie. Wreszcie powoli moja wizja zaczęła się realizować. Gdzieś w międzyczasie wleciały nowe głośniki Focal z przodu, bo fabryczne były uszkodzone i charczały przy większej głośności. Zostało zrobione też wygłuszenie drzwi, tylnych boczków i tylnych nadkoli. Samochód stał się dużo bardziej komfortowy.

Naturalną koleją rzeczy było zabranie się za blacharkę. Po nieskutecznym poszukiwaniu dokładki do uszkodzonego zderzaka padła decyzja, że sami ją z tatą naprawimy. Została pospawana i wyrównana szpachlą. W końcu pożegnałem się z naklejką z boku auta, była tak potężna, że odeszła razem z lakierem. Wgnieciony bok został wreszcie naprawiony.

Felgi siadły moim zdaniem bardzo dobrze.

Wpadły też klubowe ramki, już wtedy były przymiarki do stworzenia posta na forum, ale nie wyszło.

Bierzemy zderzak i jedziemy do lakiernika. Finalnie został pomalowany cały lewy bok wraz z drzwiami (rdza na rantach), błotnikiem, maską i poliftowym zderzakiem.

Nadszedł czas na długo wyczekiwaną metamorfozę z przodu. Po tym dniu mogę wreszcie powiedzieć, że jestem zadowolony ze swojej roboty. Dla porównania fotka pierwszy dzień po zakupie i w dzień metamorfozy.


Jeszcze kilka zdjęć.



Byliśmy też na spociku w Toruniu.


I tak od tamtego czasu sobie latam tym samochodem i myślę, co dalej. Na pewno chcę pozbyć się skórzanych foteli bo są brzydkie i poprzecierane. W planach jest też na wiosnę regeneracja tylnych zacisków hamulcowych i zmiana tarcz kotwicznych z tyłu bo moje już dość zgniły, a po zimie może ich nie być. Wleci też rozpórka przednich kielichów w kolorze felg. Przednie reflektory pójdą do regeneracji i dostaną pomalowane środki. Coś tam szaleje silniczek krokowy bo na zimnym na postoju falują obroty. No i trzeba coś zrobić z tylnym zderzakiem, bo jest w średnim stanie i albo zmiana wydechu na „jedną rurę”, albo dospawanie uchwytu do obecnego (jeden wisi na trytytce

Celi tylko raz mi odmówiła posłuszeństwa i stanęła na drodze, jak padła jej cewka zapłonowa. Tak to nie mogę na nią narzekać i myślę, że dostała trochę serducha ode mnie i sporo mnie nauczyła.
I to chyba tyle z mojej strony, przejrzałem sobie dziś wszystkie zdjęcia jakie zrobiłem i to mnie skłoniło do założenia tematu, bo to fajny pamiętnik, a sam spędziłem tutaj dużo czasu czytając inne tematy z wypiekami na twarzy.
Dziękuję za przeczytanie jeśli ktoś dotrwał do końca, trochę tego było a przygoda trwa dalej.